2011 New Zeland & Cook Island
2011-11-07, Skuterem po wyspie, laguna
Ranek zaczynamy od złej informacji - wszystkie dzisiejsze wycieczki po lagunie zostały anulowane, ze względu na pogodę. Niby nie jest źle, nie pada, tylko niebo jest całkowicie zasnute. Może obawiają się jakieś większej burzy tropikalnej? Zapewniono nas, że chętnych jest wielu, więc na pewno jutro już wystartują, chyba że pogoda pogorszy się jeszcze bardziej.

W takim razie mamy cały dzień wolny, coś trzeba robić. Wypożyczamy skuter i postanawiamy pozwiedzać wyspę. Zaczynamy od centrum badań morskich. W ośrodku choduje się muszle (gatunek dorastający do ogromnych rozmiarów, nawet 2 metry) i po osiągnięciu odpowiednich rozmarów lokuje się je w lagunie. Aitutaki słynie z ogromnych muszli, niestety populacja zaczęła spadać, stąd sztuczne metody namnażania. Oglądamy baseny i rozmawiamy chwilę z pracującym tam naukowcem, który namawia nas, abyśmy przyjechali do niego raz jeszcze i poszli nurkować na rafę obok ośrodka. W basenie ma nawet rybę kamień - prawda, że obrzydliwa? Po ośrodku dla odmiany, oprócz drobiu biegają też świnki...



Już wczorajsze pływanie w morzu dało nam przedsmak, ile życia jest w lagunie Aitutaki. Cała wyspa to właściwie zespół wysp, na planie owalu. To tak zwany atol, czyli wyspa będąca zewnętrznymi krawędziami podwodnego krateru wulkanicznego. Dookoła wyspy jest rafa, dzięki czemu fale rozbijają się na rafie, czsami nawet 200-300 metrów od brzegu. Wewnątrz tego okręgu jest laguna ze spokojną, ciepłą wodą. Jest płytko - maksymalnie 2 metry, w większości mniej i okolica obfituje w setki gatunków tropikalnych ryb. Nie dopływają tutaj duzi drapieżcy zza rafy, nie są w stanie przebić się przez wzburzoną barierę gdzie rozbijają się fale.

Wracamy do domku, przebieramy w stroje, łapiemy aparaty, bierzemy ręczniki i jedziemy jeszcze raz do ośrodka morskiego, zanurkować na tamtejszej rafie. Mówiąc nurkowanie mam tutaj na myśli tzw. snorkeling, czyli pływanie po powierzchni wody z maską, fajką i płetwami. Unosimy się na powierzchni, obserwując życie pod nami. Na małych głębokościach i przy idealnie przejrzystej wodzie jest całkiem ciekawie. A przy takiej obfitości ryb to taki snorkeling niewiele ustępuje "scuba diving", czyli nurkowaniu podwodnemu, z butlą i aparatem tlenowym.

Zaraz na pierwszych metrach, przy głębokości może 1 metr spotykamy murenę. Wystaje tylko paszcza, ale pod skałą ukryte może być i 2,5 mtera tej ryby. Otwiera paszczę, co wygląda groźnie, ale to jej sposób oddychania. Potem jest tylko ciekawiej. Kolorowe ryby z gatunku Bannerfish, sporo ryb jedzących kraby - Parrotfish (pod wodą słychać też charakterystyczne trzaski - Parrotfish poluje), dużo kolorowych Butterfly, Idol. Kilka gatunków dennych. Jak na taką głębokość to ryby zaskakująco duże, nawet po kilkanaście centrymetrów. Po drodze naruszamy terytorium Picasso Trigerfish. To mała rybka, może z 15 cm, pięknie ubarwiona, ale bardzo terytorialna. Walczy o swoje i nie boi się podpłynąć i uszczypnąć nawet ludzi. Przez kolejną godzinę nurkowania jeden taki Picasso pływa ciągle z nami, markując ataki, ale na kilka centymetrów przed nami ostro kręci i ucieka. Nie są groźne, co najwyżej może trochę zaboleć, więc się nim nie przejmujemy. Rybka jest zdeorientowana człowiekem, nie wie, gdzie przód, gdzie koniec. Na początku próbuje podszczypywać moje buty, kiedy się odwracam to dopiero rzuca się na kamerę.



W ogóle w tych wodach nie ma ryb zabójczych. Nawet jak występuje Skorpena, Skrzydlica czy Ryba Kamień, to kontakt z nią co najwyżej bardzo boli, ale nie jest śmiertelny, jak w niektóych wodach np. na Wielkiej Rafie Koralowej. Raczej nie ma rekinów, przynajmniej tych groźnych, wewnątrz laguny może zabłąkać się najwyżej rekin rafowy.

W wodzie czas leci szybciutko. Siedzimy ponad godzinę w wodzie. Ruszamy znowu na skuter, przebieramy się, prysznic i jedziemy dalej zwiedzać wyspę. Widzieliśmy ogłoszenie o targu w porcie. No dobra, podjedziemy, zobaczymy. Myśleliśmy, że będzie trochę większy, hihi.



Wieczorem zaliczamy knajpkę i ekscytujący powrót po ciemku skuterem. Na ulicy trzeba uważać na wielkie kraby, które ze swoich kryjówek, czasami całkiem daleko od brzegu, wracają do morza. Przekraczają często drogę, a oślepione światłami skutera nieruchomieją. Wszędzie latają też kury i koguty, na szczęście po zmroku już ich nie ma. Są jeszcze kokosy, które lubią spadać z drzewa i wtaczać się pod koła i zwisające liście palmowe. Jeździmy bez kasków, bo tutaj o takim wynalazku nie słyszeli i nie chcemy dostać z takiego liścia po twarzy. Jest dużo latających insektów i trzeba oddychać nosem, no chyba że ktoś lubi ich smak, hihi.