Dzisiaj dzień odpoczynku. Jedziemy autobusem do centrum i podejmujemy próbę wynajęcia samochodu. Okazuje się, że potrzebne jest do tego lokalne prawo jazdy. Idziemy więc na Policję, aby takowe wyrobić. Odbywa się bez egzaminu, Pani uznaje moje polskie prawko, robi zdjęci i po 5 minutach jestem posiadaczem nowego dokumentu - Prawo Jazdy Wysp Cooka. Już się uśmiecham na myśl, jak ktoś poprosi mnie w Polsce o dokument ze zdjęciem - podam ten, i niech ktoś nie mówi, że jest nie prawdziwy, hihi.
Idziemy wypożyczyć samochód. Dostajemy przechodzonego Nissana, ale za to w wersji kabrio. Jedziemy poszpanować po wyspie i... objeżdżamy ją chyba w 30-40 minut. Obowiązuje ograniczenie 50 km/h na całej wyspie, za wyjątkiem "miast", gdzie ograniczenie jest 30 km/h. Nawet z taką zawrotną prędkością wszędzie blisko i szybko.
Samochódem zabieramy się też do fajnej knajpki. Kelner, przynosząc menu obowiązkowo mówi zawsze jaki jest dzisiaj połów dnia. Dziś serwują mahi-mahi, więc wchodzimy w to bez pytania. Często jest też ryba Wahoo (czyt. Łahuu) oraz Marlin. Szukamy potem w internecie co to jest to mahi-mahi - po naszemu Dorada, czyli jedna z najsmaczniejszych ryb.