Wstajemy rano i gotujemy w naszym kamperze prawdziwie królewskie śniadanie. Ponieważ poranny odpływ zaczął się od 8:00, więc przed odjazdem pędzimy jeszcze na plażę pooobserwować ludzi w swoich prywatnych saunach.
I znowu w droge. Dzisiaj mamy do przejechania 240km. Ale jestesmy już wyspani i jako-tako wypoczęci. Trasa wiedzie przez przepięknie zielone tereny Nowej Zelandii. Wszędzie pagórki, niesamowicie zielone z mnóstwem białych kropek - owce. Dzisiejsza atrakcją jest park geotermalny Waimangu National Park. Jest to jedna z młodszych na Ziemii formacji wulanicznych - ostatnie erupcje mialy miejsce w połowie XX wieku. Obszar jest cały czas aktywny i dosłownie wszędzie coś dymi, bąbluje, paruje. Park zwiedza się wygodnie schodząc w dół szlaku, na końcu czeka autobus, który zawozi z powrotem na parking. Jesteśmy oczarowani, strzelamy z milion zdjęć i kilkanaście minut filmu - mamy nadzieję że wyjdzie odgłos gotującej się wody i bąbelków.
Śpimy w Rotorua Thermal Park i niespodzianka. Na terenie kampingu znajduje się kilka basenów z woda termalna, temp. 38st. Na początku jest dużo nowozelandczyków, ale przecież o 21:00 jest finał rugby, więc o 20:45 zostajemy sami i mamy wszystkie baseny dla siebie :).