Kolejny długi i wyczerpujący dzień. Nie ma łatwo, odpoczywać będziemy w pracy po powrocie, teraz przecież jesteśmy na wakacjach, hihi. Wstaliśmy z samego rana i ruszyliśmy prosto do kolejnej termalnej atrakcji - Wai-o-TapuThermal Wonderland. Miejsce nie było przewidziane w oryginalnym planie podróży, spróbowaliśmy więc je wcisnąć z samego rana przed właściwa dzisiejszą atrakcją - górskim szlakiem w parku Tongariro, miejscu znanym z filmu "Władca Pierścieni", to tutaj kręcono sceny z krainy Mordor.
W ten oto sposób byliśmy 0 8:30 w Wai-o-Tapu, dokładnie w momencie otwarcia parku i jako pierwsi goście ruszyliśmy eksplorowac kolejne formacje geotermalne. Warto było, na tak małym obszarze, który obeszlismy w 1,5 godziny dymiło wszystko. Bardzo podobało nam się, że do wielu miejsc można było podejść, cześć scieżek wiodła wprost przez aktywne obszary.
Zaraz obok znajdowały się "Mud Pools", czyli baseny z wrzącym błotem. Zafascynowani robiliśmy zdjęcie za zdjęciem, wszystko aby upolować błotnego bąbla na chwile przed pęknieciem.
W parku zasiedzieliśmy się na tyle długo, ze kolejną atrakcję - przejście szlakiem "Alpine crossing" musieliśmy lekko okroić. Dojechaliśmy do kempingu, zostawiliśmy tam torby, aby nie zniknęły z samochodu zaparkowanego w środku niczego i ruszyliśmy w naprawdę wysokie góry. To tutaj właśnie kręcono "Władcę Pierścieni", to ta góra, na która Frodo wspinał się aby wrzucić pierścien. Park tworzy skupisko wulkanów, ciągle aktywnych, z jednego nawet lekko dymiło. Wspinaliśmy się dzielnie, w sumie zaszliśmy nawet dalej niż zakładaliśmy. U góry sporo śniegu, zimno i księżycowy krajobraz. Okolica to albo jęzory zastygłej lawy, albo pociski lawy, które leżały nawet 6 km od wulkanu. Dobrze było rozprostować nareszcie kości po tych wszystkich samolotach.
Po tak intesywnym dniu padliśmy od razu i po szybkim obiadku i kieliszku wina poszliśmy grzecznie spać. Noce są zimne, na szczęscie nasza karawanka posiada ogrzewanie: gazowe oraz starą, poczciwa farelke, którą włączamy na noc, kiedy jesteśmy podłączeni do zasilania. Wszystko bezpieczne, bo nawet mamy czujnik gazu i tlenku węgla (który zresztą włącza się jak robimy w tosty w tosterze :) )